18 listopada 2014

 

Felieton na stronie Menedżera Zdrowia – tutaj: http://www.termedia.pl/Czasopismo/Menedzer_Zdrowia-12 

 

oraz tekst poniżej:

 

 Dodawanie przez odejmowanie. Dla MZ.

Liczba lekarzy w Polsce w przeliczeniu na 1000 mieszkańców jest najmniejsza wśród państw UE.  Nie kwestionują tego nawet rządzący. Co więcej, wielokrotnie podkreślali oni konieczność zmiany tego stanu rzeczy. Temu miało służyć skrócenie przez minister zdrowia Ewę Kopacz studiów lekarskich o jeden rok. Ten cel przyświecał obecnej pani premier, gdy w swoim expose zapowiadała sfinansowanie rezydentur dla wszystkich lekarzy, którzy wybiorą ten sposób zdobywania specjalizacji.

Deficyt lekarzy jest ważnym powodem utrudnionego dostępu do leczenia i kolejek do świadczeń zdrowotnych. Zwłaszcza w systemie takim, jak nasz, gdzie nie ma żadnych czynników ograniczających nieracjonalne korzystanie z pomocy medycznej. Dobre wykorzystanie lekarzy, ich wiedzy, umiejętności i doświadczenia powinno być zatem priorytetem dla osób zarządzających publiczną służbą zdrowia. Tymczasem w naszym kraju, od pewnego czasu obserwujemy działania, które mogą wprawić w zdumienie: Doświadczonych lekarzy pozbawia się prawa do wykonywania świadczeń, które wykonywali przez lata. Podam kilka przykładów:

Kilkanaście lat temu (i wcześniej) nie było powszechnie obowiązujących zasad szkolenia w zakresie wykonywania badań endoskopowych przewodu pokarmowego. Lekarze uczyli się tych badań w różnych ośrodkach i zdobywali różne zaświadczenia potwierdzające ich umiejętności. Przez następnych wiele lat badania te faktycznie wykonywali. Wielu z nich szkoliło kolejnych lekarzy. Od paru jednak lat nie wolno im wykonywać badań endoskopowych dla pacjentów leczonych ze  środków publicznych. Jest to skutek zarządzenia prezesa NFZ, zgodnie z którym lekarz, który chce wykonywać endoskopię w ramach NFZ musi posiadać odpowiedni certyfikat wydawany – od kilku lat – przez Polskie Towarzystwo Gastroenterologiczne lub Towarzystwo Chirurgów Polskich. Wcześniejsze zaświadczenia nie są honorowane bez względu na rzeczywiste umiejętności lekarza.

Podobny los spotkał anestezjologów –„ jedynkowiczów”. Ostatnia nowelizacja rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie standardów anestezjologicznych pozbawiła ich możliwości wykonywania niektórych świadczeń, które dotychczas wykonywali przez lata. Nie mogą również pełnić samodzielnie dyżurów. Gdyby nie tradycyjna zdolność Polaków do obchodzenia prawa (fikcyjne zatrudnianie na dyżurach anestezjologów „dwójkowiczów”) doszłoby do paraliżu wielu szpitali.

„Jedynkowicze” w ogóle nie mają szczęścia. Od niedawna przestali się też nadawać do pracy w sanatoriach. Nawet ci, którzy pracowali tam od 20-30 lat, nagle stali się niekompetentni. Przesądziło o tym Rozporządzenie Ministra zdrowia z 23 lipca 2013 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu lecznictwa uzdrowiskowego, które nie przewiduje zatrudnienia jedynkowiczów w uzdrowiskach.  

Lekarzy z tzw. pierwszym stopniem specjalizacji eliminuje się również z przychodni. Prezes NFZ tak zmienił – w roku 2011 –  zarządzenie w sprawie kryteriów konkursu  ofert w ramach AOS, że oferty przychodni zatrudniających „jedynkowiczów” są na tyle słabo oceniane, iż dyrektorzy tych placówek zaczęli zwalniać  lekarzy z „jedynką” aby mieć większe szanse na kontrakt. Logiki w tym nie ma, bo w tych poradniach, w których mogą przyjmować „jedynkowicze” (nie we wszystkich mogą) faktyczna różnica kompetencji między nimi, a „dwójkowiczami” jest znikoma, co wynika z faktu, że w poradniach tych nie wykonuje się rzadkich i wysokospecjalistycznych świadczeń, a specjalizacja pierwszego stopnia – wg. starego sposobu uzyskiwania specjalizacji – była wręcz dedykowana lekarzom, którzy mieli pracować w ambulatoryjnej opiece zdrowotnej.  

 

Dziwna jest polityka rządzących wobec problemu deficytu lekarzy. Z jednej strony wprowadzają rozwiązania, które mają poprawić sytuację, chociaż ich faktyczny skutek w tej mierze będzie niewielki, z drugiej – eliminują znaczną ilość doświadczonych lekarzy z możliwości wykonywania pracy, którą dotychczas z powodzeniem wykonywali. Chcą zwiększyć liczbę lekarzy, przez jej zmniejszenie?

Krzysztof Bukiel 29 października 2014