1 stycznia 2014

 

Stwierdzenie premiera, że oczekuje on od ministra zdrowia szybkiego zmniejszenia kolejek do leczenia spowodowała ożywienie polityków opozycji. Jednak zamiast pokazać co konkretnie należałoby zrobić aby kolejki te zlikwidować, skupili się oni na osobie ministra. Jest to działanie oczywiście jałowe, przynoszące korzyść co najwyżej ministrowi, którego premier nie odwoła przecież na żądanie opozycji. Lepiej zatem zająć się kolejkami. Można je zlikwidować, jeśli uzna się to za priorytet.  Poniżej krótki, ale konkretny „poradnik” w tej sprawie.

 

 

Jak zlikwidować kolejki do leczenia w polskiej służbie zdrowia.

Przyczyną kolejek jest nadwyżka popytu nad podażą (w odniesieniu do danego dobra). W warunkach rynkowych jest ona szybko likwidowana, a wraz z nią likwidowane są kolejki. Nadmierny popyt powoduje bowiem wzrost cen, wysokie ceny zmniejszają popyt i poprawiają rentowność danego przedsięwzięcia. To z kolei zwiększa podaż, co powoduje zmniejszenie cen i zwiększenie popytu – aż do ustalenia nowej, kolejnej równowagi. 

Jednak polska służba zdrowia nie funkcjonuje na zasadach rynkowych (trwałe kolejki są tego najlepszym dowodem). Trzeba zatem w sposób „ręczny” doprowadzić do ograniczenia popytu na świadczenia zdrowotne (przez likwidacje popytu nieuzasadnionego) i do wzrostu podaży świadczeń – aby uzyskać tutaj równowagę.  

Jak zmniejszyć popyt na świadczenia zdrowotne?

 

1. Należy zlikwidować wszystkie administracyjne uregulowania, które sprzyjają zwiększonemu popytowi na świadczenia zdrowotne !  Przykładowo:

– lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) nie mogą diagnozować i leczyć tego co potrafią, ale tylko to, co im pozwolono. Dlatego wielu pacjentów trafia do różnych specjalistów (np. endokrynologów, kardiologów, gastrologów) chociaż mogliby oni być leczeni w POZ.  

– lekarzom POZ nie wolno przepisać leku refundowanego choremu przewlekle , jeżeli nie otrzymają od specjalisty corocznego potwierdzenia, że chory nadal choruje. To znowu zwiększa zapotrzebowanie na porady specjalistyczne.

– sposób wyceny świadczeń zdrowotnych w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej (AOS)jest tak skonstruowany, że sama praca lekarza jest najmniej warta. Dopiero połączenie porady z określonymi badaniami dodatkowymi poprawia wycenę pracy. Wycena ta powoduje też, że nie opłaca się dokonywać pełnej diagnostyki i kompleksowego leczenia podczas jednej wizyty bo jej koszty przekroczyłyby kwotę refundacji z NFZ. To sprzyja mnożeniu porad. NFZ skąpiąc na wynagrodzeniu dla lekarza za jego poradę, wydaje niepotrzebnie na badania i dodatkowe wizyty chorych.

– sposób wyceny świadczeń w leczeniu szpitalnym w wielu przypadkach powoduje wykonywanie niepotrzebnych badań lub innych świadczeń w celu uzyskania lepszej (lub opłacalnej) ceny.

– sposoby wynagradzania lekarzy POZ (ryczałtowy za zapisanych pacjentów) i lekarzy AOS (za wykonane świadczenia) wzajemnie wzmacniają tendencję do korzystania przez pacjentów  z pomocy specjalistycznej (lekarzom POZ opłaca się jak najwięcej kierować do specjalistów, a specjalistom opłaca się jak najwięcej przyjmować chorych).

2. Należy wprowadzić bezpośrednie dopłaty do leczenia z kieszeni pacjenta za niektóre świadczenia oraz inne bodźce finansowe dla pacjentów. 

Bezpłatność świadczeń stwarza bowiem pokusę korzystania z nich nawet wtedy, gdy nie jest to konieczne, co bardzo utrudnia eliminację nieuzasadnionego popytu. Przed wprowadzeniem współpłacenia należy ustalić które świadczenia zdrowotne mogą być dostępne za ewentualną dopłatą, a które muszą być zawsze bezpłatne.  Wprowadzenie dopłat do leczenia musi się też wiązać z opracowaniem systemu pomocy dla osób, których nie stać będzie na dopłaty.

Należy uznać, że „bezkolejkowy” dostęp do leczenia jest ważniejszy niż bezpośrednia bezpłatność  wszystkich świadczeń.

Trzeba też wprowadzić inne finansowe bodźce (np. zwrotne „kaucje”), które zapobiegłyby niefrasobliwej rezygnacji przez pacjentów ze świadczeń, wcześniej „zarezerwowanych”, co powoduje, że kolejki wydłużają się mimo, że nikt z tych świadczeń nie skorzystał. 

3. Przed wprowadzeniem współpłacenia należy wprowadzić inne metody kontroli zasadności udzielanych świadczeń zdrowotnych, a zwłaszcza (elektroniczny) Rejestr Usług Medycznych z możliwością autoryzowania przez pacjenta uzyskanych świadczeń. . 

4. Należy odciążyć lekarzy niepotrzebnymi czynnościami, które powodują, że lekarze nie mają czasu na właściwe zajęcie się pacjentami. Skutkiem tego jest opóźnienie w postawieniu właściwej diagnozy, mnożenie niepotrzebnych badań i konsultacji. Takim zbędnym zajęciem jest  np. ustalanie przez lekarzy czy dany preparat handlowy jest refundowany w danej chorobie. Wynika to z ustawy refundacyjnej, która decyduje, że refundacja jest przyporządkowana do wskazań zarejestrowanych przez producenta konkretnego preparatu handlowego, a nie do wskazań i zastosowań klinicznych leku. Lekarze tracą też niepotrzebnie czas na ustalanie stopnia refundacji leku, czego nigdy przedtem nie robili i w czym mogą ich zastąpić aptekarze (tak, czy inaczej weryfikujący ustalenia lekarzy).

5. Należy podjąć działania na rzecz wzrostu zaufania obywateli do lekarzy.

Od pewnego czasu prowadzona jest bowiem,  głównie przez rządzących ( z ministrem zdrowia na czele) i niektóre media, metodyczna wręcz kampania zohydzania lekarzy w oczach społeczeństwa.  Pacjenci tracą zaufanie do lekarzy, czego skutkiem jest tzw. medycyna defensywna, czyli stosowanie przez lekarzy wielu dodatkowych (często niepotrzebnych) badań, porad, konsultacji – tylko po to, aby się uchronić przed ewentualnymi roszczeniami pacjentów. Często zresztą sami pacjenci domagają się tego, nie ufając lekarzom. 

Jak zwiększyć podaż świadczeń zdrowotnych?

Zadanie jest stosunkowo proste, o czym przekonuje najlepiej przykład kardiologii interwencyjnej. Wystarczy spełnić następujące warunki:

  • wycena świadczeń musi dawać zysk przeciętnemu świadczeniodawcy (przynajmniej minimalny),
  • świadczenia nie mogą być administracyjnie limitowane 
  • każdy świadczeniodawca, który spełnia określone warunki musi mieć prawo do udzielania danych świadczeń refundowanych.

Wówczas – jak przekonuje o tym przywołany wyżej przykład kardiologii interwencyjnej – pokonane są nawet takie trudności, jak niedobory kadrowe (kardiologów w Polsce  brakuje podobnie jak i wielu innych specjalistów, a mimo tego kolejek do zabiegów kardiologii interwencyjnej nie ma).

Po spełnieniu w/w warunków problemem nie jest niedobór świadczeń, ale niebezpieczeństwo „mnożenia” przez świadczeniodawców świadczeń niepotrzebnych. Można temu zapobiegać i trzeba to robić przez odpowiednią kontrolę zasadności udzielanych świadczeń, o czym było wspomniane wcześniej.

Ważnym elementem działań mających na celu likwidację kolejek do leczenia musi być współpraca ze środowiskami medycznymi.  Trzeba uznać, że nie są oni wrogami rządzących ani pacjentów i chcą oraz mogą pomóc usprawnić system publicznej opieki zdrowotnej. Trzeba słuchać ich i analizować poważnie ich stanowiska.

Przedstawione wyżej działania są pojedynczymi elementami, które muszą zaistnieć aby kolejki do leczenia zostały zlikwidowane. Jest oczywistą rzeczą, że ich wprowadzenie zależy od spełnienia innych, bardziej ogólnych warunków jak np. odpowiedniego poziomu finansowania ochrony zdrowia ze środków publicznych. Jest to zresztą zarówno warunek, jak i skutek wprowadzenia w/w elementów.  

opracował K. Bukiel – na podstawie różnych dokumentów przyjętych przez OZZL

30 grudnia 2013r.