Zjazd zaskakująco doskonały – w OIL w Szczecinie.
Już od prawie ćwierćwiecza Polacy na nowo uczą się demokracji – w państwie i w licznych organizacjach, stowarzyszeniach, związkach. Jednym z kluczowych elementów demokracji są wybory. Sprawne ich przeprowadzenie jest zatem w demokracji bardzo ważne. Niektórzy ciągle jeszcze nie opanowali tej sztuki. Jednak w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Szczecinie osiągnięto już pod tym względem doskonałość. Przekonuje o tym przebieg ostatniego, sprawozdawczo- wyborczego, zjazdu izby, który odbył się w sobotę 23 listopada br.
Jego początek nie zapowiadał takiego sukcesu. Miał bowiem miejsce zaskakujący „zgrzyt”. Na zjazd nie zaproszono „honorowych członków OIL”, czyli osób wyróżnionych przez poprzednie zjazdy za ich dotychczasową działalność na rzecz lekarzy. Nigdy dotychczas to się nie zdarzyło. Niektórzy z delegatów zachodzili więc w głowę jaka była tego przyczyna: czy demonstracyjne zlekceważenie „honorowych” czy niedopatrzenie ze strony organizatorów. Później zrozumiałem, że powodem była troska o perfekcyjny przebieg zjazdu wyborczego. Obecność honorowych członków mogłaby w tym przeszkodzić.
Takich zaskoczeń w czasie zjazdu było jeszcze wiele. Najpierw program. Okazało się, że organizatorzy nie przewidzieli w ogóle dyskusji nad przedstawianymi sprawozdaniami, również nad tym najważniejszym – sprawozdaniem ustępującego prezesa ORL z działalności Rady przez okres całej kadencji. Przewodniczący zjazdu był bardzo zdziwiony, że ktoś (ja) zechciał zabrać głos po wystąpieniu prezesa. „Na dyskusję będzie czas w wolnych wnioskach” – stwierdził. Byłoby to – oczywiście – bez sensu, gdyby działalność ustępującej rady omawiać w ostatnim punkcie programu zjazdu, już po przegłosowaniu absolutorium i po wyborach nowych władz. Gdybym był trochę młodszy, pewnie bym się przestraszył zdecydowanej reakcji przewodniczącego. Ja jednak ośmieliłem się zabrać głos, chociaż – jak się okazało – prawie nikogo z delegatów nie interesowało co mam do powiedzenia na temat działalności ustępującej rady. Nie tylko zresztą ja, ale w ogóle ktokolwiek. Ten temat po prostu nie istniał. Rada skończyła swoją kadencję i już. Tym bardziej nie dyskutowano o zadaniach nowej rady.
Kolejny punkt programu: wybór prezesa ORL i … znowu zaskoczenie. Praktycznie żadnej walki, żadnych emocji, jakby sprawa była przesądzona. Prawie nikt nie miał pytań do kandydatów. Nie wiem, czy w ogóle by do nich doszło, gdybym znowu o nie się nie upomniał. Wygrała ustępująca wiceprezes ORL. Zaraz po ogłoszeniu wyników przedstawiła listę osób, z którymi chciałaby współpracować w nowej kadencji. Lista obejmowała jednak nie tylko radę, ale i ciała od niej niezależne: sąd, rzecznika odpowiedzialności zawodowej, jego zastępców i komisję wyborczą, a nawet delegatów na zjazd krajowy. Dlaczego też delegatów ? „Żeby móc stworzyć odpowiednie bloki wyborcze na zjeździe krajowym” – tak mniej więcej wytłumaczyła mi pani prezes. Zaraz potem listę rozdano wśród delegatów. Jednak nie wśród wszystkich. Koleżanka rozdająca listę ominęła mnie i dwie osoby siedzące obok. Skąd wiedziała, że lista nas nie zainteresuje? Widziałem zmieszanie w jej oczach, gdy jednak o listę poprosiłem.
Dopiero wynik wyborów do Okręgowej Rady Lekarskiej zaczął mi uświadamiać, że uczestniczę w znakomicie przygotowanym spektaklu, w którym tylko nieliczni nie wiedzieli co się dzieje. Reszta dobrze znała przebieg tego przedstawienia, łącznie z jego zakończeniem. Dlatego nie emocjonowała się niczym i z pobłażliwością przyjmowała „wyskoki” takich jak ja naiwniaków. Na 30 członków rady, 29 weszło z listy pani prezes. Tym „obcym” był jej konkurent na stanowisko prezesa. Oczywiście nie muszę dodawać, że żadnej prezentacji kandydatów do ORL nie było. Nikogo z delegatów nie interesowało kto chce w ich imieniu zarządzać izbą i reprezentować ich w relacjach z władzami i społeczeństwem przez następne 4 lata. Ważne było tylko to, że są na „tej” liście.
Podobnie miał wyglądać wybór delegatów na zjazd krajowy. Znowu zdziwienie i zakłopotanie, a nawet irytację wywołałem u przewodniczącego zjazdu, zgłaszając się aby przedstawić swoją kandydaturę. Nieomal mi się to nie udało. Chyba tylko fakt, że również mam ten zaszczyt być „honorowym członkiem OIL Szczecin” zdecydował, iż pozwolono mi na wystąpienie. Z możliwości tej skorzystał jeszcze jeden kandydat spoza „listy pani prezes”. Większość delegatów wydawała się tym zniecierpliwiona. Nawet niektórzy pracownicy biura OIL nie potrafili ukryć swojej irytacji z powodu niepotrzebnie przedłużającego się zgromadzenia. Oni też wiedzieli, że te nasze wystąpienia nie mają żadnego sensu, ani wpływu na wynik wyborów?
Wynik ten potwierdził tylko, że organizatorzy zjazdu osiągnęli rzeczywiście doskonałość. No, prawie doskonałość. Tylko jeden delegat na zjazd krajowy spoza listy. Ten sam „obcy”, który wszedł do rady. Zresztą czy na pewno „obcy”? Może doskonały plan przewidywał i tę niby wpadkę.
Niewątpliwie organizatorzy ostatniego zjazdu wyborczego OIL w Szczecinie (którzy zbudowali ową zwycięską drużynę) opanowali do perfekcji sztukę wygrywania wyborów w warunkach demokratycznych. Takich wyników mógłby im pozazdrościć nawet prezydent Putin. Nowa Okręgowa Rada Lekarska w Szczecinie będzie na pewno działać sprawnie. Czy jednak cena za ową doskonałość nie jest zbyt duża ?
Jak mądre decyzje będzie podejmować taka rada, złożona z „samych swoich”, którzy będą sobie wzajemnie tylko przytakiwać ? Nawet nie zauważą, jak zejdą na manowce. Nie będzie przecież nikogo, kto by im na to zwrócił uwagę.
Będą też odległe skutki tego olśniewającego zwycięstwa. Lekarze jeszcze bardziej niż dotychczas zdystansują się od samorządu lekarskiego i wyborów do jego władz. Jeżeli zjazd, mający być forum wymiany opinii, miejscem poznawania kandydatów, ścierania się poglądów, konkurowania programów – stracił wszystkie te funkcje i nie ma już praktycznie żadnego znaczenia – po co w nim uczestniczyć? ( Sam myślę o rezygnacji z mandatu delegata). Normalnie pracujący lekarze zrezygnują z jakiegokolwiek udziału w wyborach do izb. Nie mają przecież czasu na budowanie przedwyborczych koalicji, montowanie „bloków wyborczych”, czy tworzenie „układu”. Zostawią to tym, dla których zdobycie władzy w samorządzie lekarskim jest najważniejszym celem na pewnym etapie życia. W ten sposób wykształci się też swoista selekcja kandydatów do władz w izbach lekarskich. Trudno przypuszczać, aby tak wyselekcjonowani przedstawiciele środowiska lekarskiego podzielali troski zwykłych lekarzy, znali ich problemy, a zwłaszcza aby starali się je rozwiązać.
Twórcy zwycięskiego „układu” w wyborach do władz OIL w Szczecinie nie złamali oczywiście zasad demokracji -przynajmniej jeśli chodzi o ich literalne brzmienie – a jedynie wykorzystali je do maksimum. W skompletowaniu odpowiedniego składu zjazdu pomógł im szczególnie nowy, korespondencyjny sposób wybierania delegatów. Premiował on osoby mocno zabiegające o swój wybór. Praktycznie każdy, kto chciał być wybrany na zjazd i poświęcił się temu – został wybrany. Uratowano w ten sposób wybory, ale jeszcze bardziej oddalono „działaczy” izbowych od zwykłych lekarzy.
Krzysztof Bukiel – delegat na Okręgowy Zjazd Lekarzy OIL w Szczecinie.
Stargard Szczeciński 28 listopada 2013r.
PS
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przedstawiciele zwycięskiej „drużyny” stwierdzą, iż powyższy artykuł to jedynie wyraz frustracji z powodu niewybrania mnie na delegata na Krajowy Zjazd Lekarzy. Niektórzy moje wystąpienie w czasie zjazdu – podobne w tonie do niniejszego artykułu – już ocenili jako pretensje do twórców zwycięskiej listy, że mnie tam nie umieszczono. Nie będę z tym polemizował, bo to nie ma sensu. Jeżeli ktoś chce przyjąć powyższe uwagi, niech przyjmuje, jeżeli nie chce, to trudno.