9 października 2013

 

Jednym z „żelaznych” punktów rządowego programu reformy służby zdrowia w Polsce jest wprowadzenie dodatkowych, dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych.  Rządzący chcą przy tym, aby ubezpieczenia te były powszechne, tzn. aby objęły dużą ilość Polaków.

Jednocześnie jednak rząd zapowiada, że nie będzie żadnego współpłacenia za świadczenia zdrowotne ani ograniczenia dotychczasowego koszyka świadczeń gwarantowanych.  Innymi słowy rząd odrzuca ubezpieczenia dodatkowe „komplementarne”, a zapowiada wprowadzenie ubezpieczeń „suplementarnych”. Ubezpieczenia komplementarne są to bowiem ubezpieczenia „od współpłacenia” i „od pełnego płacenia” za te świadczenia które są poza koszykiem, a ubezpieczenia suplementarne są „od niewydolności” systemu powszechnego, tzn.  „od kolejek”.  

Jak wiadomo warunkiem istnienia, a zwłaszcza powszechności ubezpieczeń jest obecność określonego ryzyka. Nie będzie popularne ubezpieczenie „od powodzi”  na pustyni, ani „od lawiny śnieżnej” na sawannie.   Podobnie nikt nie będzie się ubezpieczał „od dopłat do leczenia” w systemie, gdzie takich dopłat nie ma, ani „od kolejek do leczenia” gdy nie będzie kolejek.  Jeżeli zatem rząd planuje, zapowiada i chce wprowadzenia ubezpieczeń dodatkowych suplementarnych  (czyli „od niewydolności systemu publicznej ochrony zdrowia”), co więcej chce aby były one powszechne i stanowiły trwały element systemu ochrony zdrowia w naszym kraju, to znaczy, że rząd planuje, zapowiada i chce aby system publicznej ochrony zdrowia był stale niewydolny.   

Czy rządzący zdają sobie z tego sprawę, czy robią to nieświadomie?

K. Bukiel