22 marca 2013

 felieton z menedżera zdrowia – na stronie http://www.termedia.pl/Czasopismo/-12

 

lub tekst poniżej:

 

Godność skazańca.

Komisja Europejska zażądała ostatnio od polskiego rządu szybkiego uregulowania prawnego metody in vitro, grożąc, że w przeciwnym razie skieruje sprawę do odpowiedniego trybunału. Spowoduje to zapewne ponowne ożywienie publicznej dyskusji na ten temat. Warto w tym kontekście przywołać pewne przełomowe wydarzenie w … Chinach. 

Na początek bieżącego roku zapowiedziano tam wprowadzenie nowego systemu pozyskiwania organów do przeszczepów – od dobrowolnych dawców. Ma on zastąpić dotychczasowy system oparty na organach pobranych od osób skazanych na karę śmierci, który zapewniał dwie trzecie przeszczepianych w tym kraju narządów. Władze chińskie zdecydowały się na taki krok, bo dotychczasowy system był powszechnie krytykowany, jako nieetyczny. Krytykowała go WHO, międzynarodowe i krajowe zrzeszenia lekarzy oraz organizacje broniące praw człowieka.

Cóż takiego nieetycznego było w fakcie, że osobie zmarłej wycięto jakiś organ? Nawet jeżeli zrobiono to bez jej zgody, to i tak żadnej fizycznej szkody jej nie wyrządzono, a uratowano dzięki temu życie wielu innym ludziom. Z praktycznego i naukowego punktu widzenia przeszczepianie narządów pobranych od skazańców to nowoczesna i skuteczna metoda lecznicza. Dlaczego zatem budziła powszechny sprzeciw ?

Skazaniec jest osobą ubezwłasnowolnioną i całkowicie zależną od państwa, które może nim dowolnie dysponować. Wykorzystanie tego faktu w celu uzyskania narządów do przeszczepu, jest oczywistym uprzedmiotowieniem skazańca, czyli podeptaniem jego ludzkiej godności. A poszanowanie godności człowieka jest podstawą naszej cywilizacji, niezależnie od wyznawanej wiary lub jej braku. I właśnie to zdecydowało o negatywnej ocenie etycznej tego procederu, nawet jeżeli pewną rolę odgrywały także inne czynniki, np. niebezpieczeństwo, że wyroki śmierci będą wydawane częściej aby zwiększyć ilość dostępnych narządów.       

Metoda zapłodnienia pozaustrojowego „in vitro” też jest nowoczesną i skuteczną metodą leczniczą. Nie usuwa co prawda przyczyny choroby, ale w dużej mierze niweluje jej skutki, zupełnie podobnie jak przeszczepy. I podobnie jak w przypadku przeszczepiania narządów metoda ta potrzebuje – obok leków i zabiegów – udziału innych osób, bez których nie mogłaby w ogóle zaistnieć. W przypadku przeszczepów są to dawcy narządów, w przypadku in vitro – zarodki. Zarodki te są całkowicie ubezwłasnowolnione i zależne od tych, którzy nimi dysponują. Pod tym względem ich położenie przypomina położenie wspomnianych skazańców. Taka sytuacja musi zatem zrodzić pytanie: jak to jest, że buntujemy się przeciwko przedmiotowemu traktowaniu skazańców a pozwalamy na przedmiotowe traktowanie zarodków. Tym bardziej, że skazańcom – fizycznie – nie robimy żadnej krzywdy pobierając od nich narządy po ich śmierci, a zarodki – mrożąc i ewentualnie wykorzystując je w kolejnych próbach – narażamy na śmierć. Co więcej, narządy skazańców ratują życie wielu ludzi, a zarodki – nie.  

Jedynym wytłumaczeniem tej niekonsekwencji byłoby uznanie, iż zarodek nie jest człowiekiem. Wówczas pojawiłaby się jednak potrzeba ścisłego zdefiniowania kryteriów człowieczeństwa i problem – kto miałby to zrobić. Najprawdopodobniej byłby to rząd, ale pamiętamy jeszcze, jak w niedalekiej przeszłości demokratycznie wybrany przywódca cywilizowanego, środkowoeuropejskiego kraju uznał kilka milionów ludzi za niespełniających kryteriów człowieczeństwa. Może dlatego Europejski Trybunał Sprawiedliwości w dniu 18.11.2011 r. wydał orzeczenie, (w sprawie Brustle’a przeciw Greenpeace), że embrion ludzki od samego początku wymaga szacunku i ma swoją godność. Zupełnie, jak skazaniec.   

Krzysztof Bukiel , 11 lutego 2013r.