12 grudnia 2012

tekst poniższy został odrzucony przez redaktora naczelnego jednego z biuletynów OIL

 

Zwis męski ozdobny ministra Arłukowicza

 

Szef Ministerstwa Zdrowia Bartosz Arłukowicz przedstawił 22 października pięć planowanych przez resort kroków reorganizacji systemu świadczeń zdrowotnych, oraz inne pomysły dotyczące zmian w ochronie zdrowia. Likwidacja centrali NFZ, wzmocnienie roli oddziałów wojewódzkich NFZ, rezygnacja przez NFZ z wyceny leczenia (wraz z rozwiązaniem Agencji Oceny Technologii Medycznych oraz Centrum Monitowania Jakości w Ochronie Zdrowia wydającego szpitalom certyfikaty, a powołanie w ich miejsce nowej agencji oceniającej i wyceniającej leczenie), rejestrowanie się pacjentów tylko na podstawie dowodu osobistego (do czasu wprowadzenia elektronicznych kart ubezpieczenia zdrowotnego), uruchomienie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych. Owe pięć kroków zwieńczy ustawa opisująca funkcjonowanie systemu. Mają też być inne usprawnienia: oddzielenie działalności naukowej instytutów od leczniczej, poprawa funkcjonowania instytucji konsultantów krajowych i wojewódzkich, utworzenie sieci szpitali strategicznych (z innym systemem kontraktowania leczenia) oraz sieci leczenia raka.

Plan Arłukowicza przypomina pomysły małego Kazia, który chce nareperować ciężarówkę: trzeba tylko wymienić koło kierownicy, tłumik, dać bajerancki szybkościomierz, przemalować budę, i nareszcie sobie pojeździmy! A tu – niestety. Niby to wszystko potrzebne, ale istoty sprawy nie poprawia. Bo co z paliwem, silnikiem, gaźnikiem, hamulcem, i pojemnością skrzyni ładunkowej? Zamiast wymiany garnituru, następuje zmiana krawata, czyli „zwisu męskiego ozdobnego”.

Do czego prowadzi likwidacja centrali, przekonaliśmy się już za czasów kas chorych, kiedy to najpierw skasowano Krajowy Związek Kas Chorych, a następnie Urząd Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych. Powstał tak ogromny bałagan, że ówczesny minister zdrowia Mariusz Łapiński z łatwością doprowadził do likwidacji kas chorych. Zatem, choć sam pomysł oceniam jako głupi i szkodliwy, jeśli jednak miałby on doprowadzić do procesu odwrotnego, czyli do upadku NFZ i powrotu kas chorych, to popieram go jak najbardziej. Zwłaszcza, gdyby nowe kasy chorych miały działać w zreformowanej postaci, po uwzględnieniu poprawek do ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, zgłoszonych w projekcie obywatelskim przez zatwierdzony przez marszałka Sejmu 25 października 2002 r. Komitet Inicjatywy Ustawodawczej OZZL i NIL.

Rozwiązanie AOTM i CMJ oraz powołanie w to miejsce jakiejś innej agencji to z kolei zmiany typowo kosmetyczne. Bo co za różnica, czy dana jednostka nazywa się tak czy inaczej, ważne aby miała odpowiednie kompetencje oraz aby jej ocena była rzetelna i uczciwa. Wprowadzenie zaś elektronicznych kart ubezpieczenia zdrowotnego czeka na realizację od wielu lat, tak że nie jest to nic nowego. Działanie to ma charakter czysto techniczny i nie zdecyduje o zwiększeniu dostępności do leczenia, ani o poprawie jego jakości. Natomiast uruchomienie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych to pomysł oderwany od rzeczywistości. Gdy w koszyku świadczeń gwarantowanych znajdują się praktycznie niemal wszystkie świadczenia, to niby od czego miałbym się doubezpieczać? O ile z koszyka nie zostanie wyodrębniona konkretna pula świadczeń podlegających współpłaceniu, dodatkowe ubezpieczenia będą strzałem kulą w płot.

Utworzenie sieci szpitali strategicznych to z kolei hasło podejmowane od dwudziestu lat przez co drugiego ministra zdrowia. Hasło, które brzmi ładnie, ale jest całkowitym zaprzeczeniem równości podmiotów w systemie rynkowym (zwłaszcza po docelowym przekształceniu szpitali w spółki prawa handlowego). Bo cóż to za równość, jeśli jedne placówki będą musiały się szarpać z rzucanymi im ochłapami, a inne otrzymają ekstra dodatkowe dotacje na utrzymanie.

W podpisanym przez przewodniczącego Zarządu Krajowego Krzysztofa Bukiela oświadczeniu, OZZL ocenia krytycznie przedstawiony przez ministra zdrowia program reorganizacji systemu ochrony zdrowia. Nie zajmuje się on bowiem najistotniejszymi wadami tego systemu. Podstawowym problemem polskiej służby zdrowia jest  dramatyczny niedobór środków publicznych przeznaczanych na lecznictwo w stosunku do deklarowanego zakresu świadczeń gwarantowanych. Stąd biorą się takie patologiczne zjawiska jak limitowanie świadczeń zdrowotnych i zaniżanie przez NFZ cen za świadczenia, co skutkuje kolejkami do leczenia, koniecznością ograniczania pracy placówek zdrowotnych oraz stałym zadłużaniem się szpitali.

Bez zrównoważenia nakładów publicznych z zakresem świadczeń gwarantowanych, żadne działania nie przyniosą zauważalnej poprawy. Jeżeli rząd chce utrzymać dotychczasowy zakres świadczeń gwarantowanych – powinien znacznie zwiększyć nakłady na ochronę zdrowia ze środków publicznych, a jeżeli nakłady te nie mogą być zwiększone, należy odpowiednio ograniczyć zakres świadczeń bezpłatnych. Inne postawienie sprawy jest zwyczajnym okłamywaniem społeczeństwa.

Jedynym pozytywnym wyjątkiem w zapowiedziach ministra jest obietnica podjęcia merytorycznej wyceny świadczeń finansowanych przez NFZ. Brak takiej wyceny, opartej na realnych, przeciętnych kosztach, uwzględniających także pracę personelu medycznego, jest dzisiaj podstawową przyczyną zadłużania się szpitali, zaniżania płac i zmniejszania liczby lekarzy i pielęgniarek w szpitalach, co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa chorych. Jednak sama zapowiedź nie stanowi  przełomu. Rzeczywistym sprawdzianem będzie wysokość tej wyceny. OZZL oczekuje, że rząd podejmie współpracę ze Związkiem w zakresie wyceny pracy lekarzy.

Prezes NRL Maciej Hamankiewicz w rozmowie w radiowej Jedynce stwierdził, że od tego, jak bardzo podzielimy NFZ, nie przybędzie nam ani złotówka. Polska jest wśród krajów najmniej poświęcających na ochronę zdrowia i daje coraz mniej, bo w r. 2009 to było 4,8 proc. PKB (licząc tylko nakłady ze środków publicznych – przyp. aut.), a w r. 2010 już tylko 4,7 proc. NRL uważa, że minimum pozwalające na egzystencję ochrony zdrowia to jest 6 proc. Nie jesteśmy w stanie za te pieniądze uczciwie pacjentów leczyć, i uczciwie opłacić personel lekarski. Jaki to my system w tej chwili mamy? Czy to jest system ubezpieczeniowy, czy to jest system parabudżetowy rozdawnictwa pieniędzy: więcej dla nas, mniej dla nich, albo odwrotnie. Cechą systemu ubezpieczeniowego jest to, że zbieramy pieniądze, kiedy je mamy, a wydajemy wtenczas, kiedy wystąpi szkoda. Natomiast jeśli system budżetowy, to dlaczego dyrektor jakiegoś oddziału NFZ ma decydować o wydatkach, a nie starosta czy burmistrz jakiejś wsi czy miasta, jednostka samorządu terytorialnego?

Niedawno – dodał Hamankiewicz – skończyło się zgromadzenie ogólne World Medical Association i tam przez trzy dni przedstawiciele wielu krajów całego świata: Afryki, Ameryki Północnej i Południowej, Azji, Australii i oczywiście Europy debatowali, czy lekarze mają prawo protestować nie tylko w obronie swoich pracowniczych interesów, ale również przeciwko złej organizacji ochrony zdrowia i tak naprawdę nieszczęściu pacjentów, przez zły system finansowania, jaki jest stworzony. I takie stanowisko podjęto. I mnie było głęboko wstyd za to, że jako przykłady krajów, gdzie trzeba podnieść tego typu protesty, podawano Meksyk, Turcję i Polskę. Taka jest ocena świata. U nas jest dramatycznie zła sytuacja. I to trzeba sobie jasno powiedzieć.

 

Ryszard Kijak

sekretarz generalny Zarządu Krajowego

Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy