20 lipca 2012

 

felieton pod adresem: http://www.termedia.pl/Funkcjonariusz-lekarz,12,19043,1,0.html

oraz jego tekst poniżej:

15 lipca 2012 r.

Funkcjonariusz lekarz. – dla Menedżera Zdrowia

Konflikt receptowy między lekarzami, a rządem trwający już ponad pół roku, w powszechnej świadomości społecznej jest sporem o karanie lekarzy „za błędy na receptach”. Taki odbiór tego konfliktu jest niewątpliwie sukcesem rządu, bo przykrywa prawdziwą jego istotę, która sprowadza się do pytania: kim ma być lekarz w systemie publicznej służby zdrowia w Polsce.

Rząd – jak się wydaje – ma w tej materii pogląd wyrobiony. Odzwierciedla go powtarzane jak mantra stwierdzenie, że kary dla lekarzy muszą być utrzymane bo „nikt nie może zwolnić z odpowiedzialności osób, które wydają środki  publiczne”. Wynika stąd wyraźnie, że – zdaniem rządzących – lekarze wydają środki publiczne. Na czym jednak owo wydawanie ma polegać? Przecież lekarze  w Polsce nie otrzymują od państwa pieniędzy, którymi później płacą za badania chorych i za ich leczenie albo za leki w aptece.  To wszystko jest zadaniem NFZ – dysponenta środków publicznych przeznaczonych na powszechną opiekę zdrowotną, a zadaniem lekarza jest po prostu leczyć – wybierać takie metody, które najlepiej służą chorym i takie leki, które są im potrzebne.  Czyżby zatem mówiąc o „wydawaniu środków publicznych” przez lekarzy  rządzący się przejęzyczyli, czy mieli na myśli po prostu … leczenie?    

To nie pomyłka, ani przejęzyczenie. W nowej koncepcji publicznej służby zdrowia decyzje lekarza straciły swój dawny, tradycyjny charakter. Teraz są traktowane nie tylko jako decyzje medyczne, ale również finansowe, za które właśnie lekarz ma odpowiadać. Lekarz przestaje zatem być  opiekunem chorego, wybierającym dla niego najlepsze metody diagnozowania i leczenia i staje się funkcjonariuszem publicznym, pilnującym pieniędzy przeznaczonych na leczenie swoich chorych. Lekarza zatem należy oceniać już nie tylko przez pryzmat jego wyników medycznych, ale także efektów  finansowych. Trzeba tutaj uczciwie przyznać, że polscy politycy nie osiągnęli jeszcze w tej dziedzinie najwyższego poziomu, którego wyrazem jest instytucja „lekarza rodzinnego z budżetem” polegająca na tym,  że lekarz otrzymuje odpowiednią pulę pieniędzy przeznaczonych na leczenie swoich chorych i ma im za to zapewnić wszystko: od najprostszej porady po skomplikowane zabiegi, rehabilitację, zaopatrzenie ortopedyczne i leki.  Eksperyment ten próbowano wprowadzić kilkanaście lat temu w Wielkiej Brytanii i chociaż w swej skrajnej postaci zakończył się niepowodzeniem, w bardziej okrojonej formie funkcjonuje tu i ówdzie.

Jak ocenić tę nową koncepcję lekarza – funkcjonariusza? Jej zwolennicy uważają, iż stawia ona lekarza na wyższym poziomie moralnym i uszlachetnia go, bo rozszerza jego tradycyjną rolę o dodatkowe funkcje społeczne.  Przeciwnicy twierdzą, że takie pomieszanie w jednej osobie dwóch przeciwstawnych w istocie funkcji utrudnia zasadniczą rolę lekarza, wprowadza konflikt sumienia i pełnionych ról, burzy relacje między lekarzem a pacjentem, nie wspominając już o tym, że zabiera lekarzowi czas i energię, którą powinien poświęcić chorym,  na działania biurokratyczne i księgowe. 

Lekarze w Polsce są w tym sporze zdecydowanie po stronie tradycjonalistów. Świadczą o tym praktycznie wszystkie wypowiedzi, jakie padały ze strony organizacji lekarskich w czasie „receptowego protestu”. A jaka jest opinia chorych? OZZL zwrócił się do organizacji pacjentów aby publicznie wypowiedziały się w tej sprawie. Jak na razie nie doczekaliśmy się ich reakcji. Ale przecież my wszyscy jesteśmy lub możemy być pacjentami. Odpowiedzmy zatem sami sobie do jakiego lekarza chcielibyśmy pójść: takiego, który zastanawia się jak najlepiej wyleczyć czy takiego, który myśli, jak najlepiej dopasować leczenie do przyznanych przez rząd pieniędzy.

Krzysztof Bukiel – 15 lipca 2012r.