31 marca 2015

 

                                               Superpakiet

 

Minął kolejny rok, niestety kolejny stracony dla pacjentów, dla pracowników ochrony zdrowia ale także z punktu widzenia wydolności systemu. To, co z takim szumem medialnym wprowadzono jako rewelację w opiece  zdrowotnej, przeszło najgorsze oczekiwania! Wprawdzie to nie pierwsza nietrafiona zmiana, wprowadzona za rządów obecnej koalicji parlamentarno-rządowej, ale rozmiar pomyłki wprost poraża.

 

                                     Odrobina historii

 

Wszystko zaczęło się w listopadzie 2013 roku. Przewodniczący OZZL, dr Krzysztof Bukiel, w imieniu Zarządu Krajowego,  wystosował list otwarty do premiera rządu RP, zawierający wezwanie do zaprzestania limitowania leczenia chorób onkologicznych, które nazwał wprost barbarzyństwem. Odniosłem wrażenie, że list został przyjęty chłodno, wręcz z niesmakiem i zażenowaniem, a większość mediów odniosła się doń z dużą rezerwą, zwłaszcza, że użyte tam sformułowanie „barbarzyństwo” nijak się miało do Polski w środku Europy, zielonej wyspy bez kryzysu i ogólnie panującej euforii, jako skutku nieprzerwanego pasma sukcesów rządzącej formacji. Kiedy widocznym było, że nie da się przejść nad tematem do porządku dziennego, bo włączyło się Polskie Towarzystwo Onkologiczne oraz niektóre organizacje pacjentów, zabrał głos premier rządu. Nie na posiedzeniu Rady Ministrów, nie na roboczej naradzie w ministerstwie zdrowia ale na… zjeździe wiodącej partii, która od kilku lat wytyczała Polsce jedynie słuszny kierunek. Otóż na tymże zjeździe premier wydał polecenie skrócenia kolejek w podstawowej opiece, a także w onkologii. Interwał czasowy między listem otwartym a wystąpieniem premiera na zjeździe miał na celu wykluczenie związku przyczynowego między tymi wydarzeniami. Niemałą zasługę na tym polu położyło też towarzystwo onkologiczne, które zaczęło traktować tę inicjatywę jako własny pomysł.

Bardzo ważnym i jednocześnie bardzo charakterystycznym elementem był sposób wydania polecenia- skrócić i już! Premier nie zapewnił ministra, że na realizację zadania znajdą się dodatkowe środki ( bo przecież wszyscy wiemy, że kolejki wynikają głównie z niedoborów środków finansowych w NFZ), tylko  wydał rozkaz, jak w dobrze zorganizowanej mafii. To dobry przykład łamania prawa, bo jak zrobić coś z niczego?   Przy tak złym początku, później mogło być tylko gorzej!

 

                                             Najważniejsza propaganda!

  Od czasu zjazdu przewodniej siły i słynnego wystąpienia premiera problem onkologii i kolejek zyskał oficjalny żywot. Pan minister oficjalnie ogłosił, że przygotuje epokowe rozwiązania- pakiety onkologiczny i antykolejkowy. Oczywiście nie było ani przez chwilę mowy o „barbarzyństwie”, ale o wspaniałym „przełomie”, którego dokona jedynie słuszna siła pod światłym przywództwem premiera. Onkolodzy nawet przez chwilę uwierzyli, że się to uda. Zaproszeni do współpracy przez najgorzej ocenianego ministra w rządzie, sypali pomysłami natury organizacyjnej, finansowej a nawet merytorycznej! W tym czasie, w najlepsze, w mediach trwała kampania propagandowa- znów byliśmy w czołówce Europy, a może i świata! Po przedstawieniu pierwszych propozycji regulacji prawnych prze ministerstwo, entuzjazm nieco opadł, a w trakcie ujawniania dalszych szczegółów powoli zaczęły wycofywać się tzw. autorytety, których instrumentalnie użyto do propagandowej hucpy. Po raz kolejny okazało się, że właściwie żadne merytoryczne zmiany, sugerowane przez towarzystwa naukowe, samorząd lekarski czy związki zawodowe, nie zostaną uwzględnione, bo minister wie lepiej! Po raz kolejny okazało się, że biegunkę leczymy… papierem toaletowym!

 

                                   Miało być dobrze, a wyszło… jak zawsze!

 

Posumowaniem roku i nowości wprowadzonych przez ministra zdrowia był protest lekarzy POZ, skupionych w Porozumieniu Zielonogórskim, który zorganizowano na początku stycznia. Protest, polegający na nie podpisaniu umów z NFZ na świadczenie usług z zakresu podstawowej opieki, był jak najbardziej cywilizowaną formą reakcji na skrajnie niekorzystne zapisy „pakietowe”. Wprawdzie w akcji wzięło udział „tylko” 15- 20%, ale właśnie ta „garstka” niepokornych, którzy byli na tyle bezczelni, że przed podpisaniem przeczytali umowy serwowane przez NFZ, nie pozwoliła ogłosić totalnego sukcesu! Jakby tego było mało, niektórzy z tych, co podpisali, zaczęli owe umowy wypowiadać!

  Tego już było za wiele! Do akcji wkroczył sam minister. Oskarżył lekarzy, że zapomnieli o powołaniu, że są już tylko biznesmenami ( co ciekawe- oczekuje tego od dyrektorów szpitali, żeby się one bilansowały), a nawet, że mają jakieś ciemne interesy w jakiejś bliżej nieznanej spółce, która, nota bene, nic z działalnością leczniczą wspólnego nie miała. To wystąpienie dało pożywkę prorządowym mediom. Starannie selekcjonowano wypowiedzi tzw. opinii publicznej, oburzonych i „skrzywdzonych” pacjentów, a zdania osób zorientowanych w temacie skrzętnie cenzurowano. Dała głos również Krystyna Barbara- rzekomy rzecznik praw pacjentów, sugerując ogromną krzywdę tych, którzy, ponoć, nie mogli uzyskać dokumentacji z leczenia w zamkniętych placówkach POZ. Taka zmasowana akcja propagandowa nie mogła się nie udać. Pacjentom kolejny raz wmówiono, kto jest ich prawdziwym wrogiem, a społeczeństwo kolejny raz zostało „obronione” przed złymi i bezdusznymi lekarzami.

 

                            Po ich owocach ich poznacie!

Ta stara ewangeliczna zasada sprawdziła się i tutaj. Początkowo nieliczne głosy kontestatorów nowego porządku przeszły w prawdziwy, wielogłosowy chór. To już nie tylko POZ , nie akceptujący skierowań do okulisty i dermatologa, finansujący wiele nowych badań bez pewności ich refundacji, ale także AOS, w której pojawiły się bezpłatne wizyty pierwszorazowe, skomplikowana sprawozdawczość, służąca tylko jednemu celowi- niepłaceniu za wykonaną usługę, czy limity czasowe, które część badań czynią nierefundowanymi. Także onkolodzy, na początku gorliwie wspierający ministra, zauważyli, że część procedur onkologicznych jest niżej niż dotychczas wyceniona, a prowadzenie pacjentów po leczeniu onkologicznym przez POZ może mieć wpływ na przeoczenie wznowy i pogorszenie wyników leczenia. Również Samorząd Lekarski nie umiał się zachować i bezczelnie zauważył, że pacjenci onkologiczni nie idą swoją własną, bezkolejkową drogą, tylko wypychają z kolejki tych nieonkologicznych. Pojawiają się też, na razie nieśmiałe, głosy, że może trzeba już nowelizować superpakiet, a niektórzy dyrektorzy szpitali wręcz go wypowiadają, twierdząc, że według starych zasad rozliczania było dla szpitali korzystniej!

 

                                        Co dalej?

 

Po raz kolejny zmarnowaliśmy dużo czasu i jeszcze więcej pieniędzy na pseudofachowców i ich pseudoreformy. Powstaje pytanie co musi się stać, by wprowadzono rzeczywiste reformy systemy tak, aby był on wydolny i rzeczywiście służył zaspokajaniu potrzeb zdrowotnych Polaków, a nie tylko bilansowaniu się NFZ. Bo wszystko na to wskazuje, że to drugie jest celem systemu ochrony zdrowia w naszym kraju!

  W tym roku będą kolejne wybory parlamentarne- spróbujmy wreszcie coś zmienić. Polacy zasługują na trochę lepsze życie, a na pewno na prawdę o samych sobie. Stać nas na coś lepszego niż obecny pseudosystem pseudoochrony zdrowia!

 

Zdzisław Szramik – wiceprzewodniczący ZK OZZL