7 grudnia 2018

 

                                       Piramida zdrowia

To, że nasz system ochrony zdrowia działa źle, że średnio 85% pacjentów jest, najdelikatniej mówiąc, niezadowolonych z jego działania, jest już dzisiaj truizmem. Wydaje się, że na ten temat powiedziano już wszystko. Postawiono diagnozę, zaproponowano wiele wariantów zmian, modyfikacji i ulepszeń, a nawet kilkakrotnie próbowano reformować. I co? I… nic! Wszystko zostało po staremu! Dlaczego tak się dzieje? Klasyk odpowiada niezmiennie: jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze!

                                  Reformowanie reform

Kolejne ekipy parlamentarno-rządowe kilkakrotnie reformowały system ochrony zdrowia, ze skutkiem, jak wiemy, mizernym. Wprowadzano nowe zasady rozliczeń, nowe wyceny punktu, ceny świadczeń w punktach, limity, pakiety, nadwykonania itp., itd. Żadna z tych metod nie sprawdziła się, bo żadna nie usunęła pierwotnej przyczyny mizerii w ochronie zdrowia, czyli niedostosowania nakładów finansowych do katalogu i ilości tzw. świadczeń gwarantowanych. Bez ruszenia tego „tabu” nic się nie zmieni w ochronie zdrowia, bo nic się zmienić nie może!

                               Grzech pierworodny

Wydawałoby się, że system ochrony zdrowia ma na celu dbanie o zdrowie wszystkich obywateli. Sprowadza się to diagnozowania i leczenia chorób już występujących, profilaktyki chorób i innych zagrożeń stanu zdrowia oraz rehabilitacji pochorobowej lub powypadkowej. Niestety w Polsce tak nie jest. U nas celem numer jeden jest bilansowanie się publicznego płatnika, na drugim planie jest dopasowanie potrzeb zdrowotnych społeczeństwa do zasobów finansowych publicznego płatnika. Oczywiście te cele, ze względów politycznych, są głęboko ukrywane, zakonspirowane wręcz, a spora część środków finansowych służy tylko temu celowi. Dość ostrożne szacunki oceniają niedobór nakładów publicznych na ok. 30 mld zł rocznie. To daje ok. 82 mln zł dziennie! Dlatego liczy się każdy dzień trwania status quo, bo każdego dnia „oszczędzamy” 82 mln zł! Wielkość tej sumy tłumaczy, dlaczego „nie można” nic zmienić!

                                 Perfidia systemu

   Dotychczas działanie systemu ochrony zdrowia opierano na dużej ilości taniej, wręcz półdarmowej pracy tzw. białego personelu. Aby wzmocnić motywację do pracy w takich warunkach, stosowano jeszcze szantaż moralny- przysięgaliście służyć, nie możecie zostawić „swoich” pacjentów, nie możecie odejść od łóżek itd. Oczywiście niskie płace też miały skłonić delikwentów do pracy w ponadkodeksowym i pozarozsądkowym wymiarze. Ale władze w ostatnich latach poszły jeszcze dalej. Do szantażu moralno- ekonomicznego doszedł jeszcze szantaż prawno-karny. Wprowadzono wiele obostrzeń i „norm” do procesu leczenia, pod pozorem dbałości o jego poziom i tzw. „dobro chorego”. Uchwalono ustawę o prawach pacjenta i rzeczniku tychże praw, co spowodowało, że lekarz stoi na straconej pozycji niemal w każdym, rzeczywistym czy wyimaginowanym, konflikcie z pacjentem. Niektóre zasady sprawowania opieki nad pacjentem zyskały nawet status rozporządzenia, co powoduje, że ktoś, kto ich nie spełnia, staje się przestępcą. Oczywiście, nie muszę nadmieniać, że na nowe, znacznie rozszerzone, procedury i wymagania nie przeznaczono większych środków finansowych. To pokazuje, że tak naprawdę nie chodziło o podwyższenie poziomu opieki, ale stworzenie warunków do potencjalnego szantażu świadczeniodawców.

Uchwalona w sierpniu br. przez sejm ustawa przewiduje stopniowy wzrost nakładów na zdrowie do 6% PKB w 2024 roku. Ten poziom może byłby zadowalający dzisiaj, ale za 6 lat na pewno nie będzie nikogo satysfakcjonował.

                                 Gdzie ta ekonomia?

Dyrektorzy placówek ochrony zdrowia, a w szczególności szpitali publicznych, naciskają ordynatorów i kierowników oddziałów i zakładów aby podległe im komórki organizacyjne się bilansowały. Zapominają jednak, że ekonomia jest jedna i nie znosi wyjątków ani cudów. Jeżeli podpisze się kontrakt z NFZ, czyli klientem, na zasadach i w oparciu o ceny tegoż klienta, nie może być mowy o ekonomii. W ochronie zdrowia działa swoista piramida, która powoduje, że końcowy efekt jest zły i wydaje się, że nic nie można zmienić. Najpierw ustala się odgórnie, przez parlament, zbyt niskie nakłady na system. Później, poprzez ministerstwo zdrowia i NFZ dzieli się te, zbyt skąpe, środki na województwa i dalej na poszczególnych wykonawców. Do kompletu brakuje tylko systemu mianowania dyrektorów, którzy sobie w tych warunkach „poradzą”. I tak koło się zamyka. Jak nie poradzi sobie ordynator, to się go wymieni na kierownika, jak nie poradzi sobie dyrektor, to też się go wymieni na innego, sprawdzonego. Nie musi mieć ani wiedzy ekonomicznej, ani talentu organizacyjnego, musi sobie tylko … „poradzić”! A jak?- to już jego problem! Takie warunki działania w ochronie zdrowia są źródłem wielu patologii, min. mobbigu, obchodzenia czy wręcz łamania prawa pracy i nie tylko. A władze samorządowe, prowadzące podmioty wykonujące działalność leczniczą, a także inspekcja pracy, przyglądają się temu biernie. Z niemym podziwem konstatują: …a jednak się kręci!!!

Zdzisław Szramik – wiceprzewodniczący ZK OZZL 6 grudnia 2018