3 lipca 2008

Służba Zdrowia nr 43-46, 9 czerwca 2008

GAPA

Ryszard Kijak

            Do Zarządu Krajowego OZZL trafił niedawno list o następującej treści.

„OZZL zajmuje się wszystkim tylko nie troską o dobro lekarza (to tylko moja prywatna opinia!). Kierownictwo zajmuję się próbą reform systemu ochrony zdrowia, troszczy się o ‘inne zawody medyczne’ i ‘inny personel medyczny’ (cytaty z oświadczenia OZZL z dnia 16.05.2008r.), troszczy się o biednych pacjentów, o długie kolejki do specjalistów, o sposoby finansowania, o racjonalizowanie wydatków na ochronę zdrowia itp., itd.
Jakby troszkę kierownictwo OZZL zapomniało, że nie jest kierownictwem organizacji chroniącej dobra biednego pacjenta. Nie jest sprawą związku zawodowego lekarzy troska o ‘inne zawody medyczne’, ani o wszystkich obywateli tego kraju. Może to niewłaściwa postawa, ale ja bardziej przejmuję się losem mojej rodziny, losem moich dzieci, które nie mają ojca od 13 lat na 3-4 doby w tygodniu, losem swojej własnej wciąż przemęczonej i niedospanej osoby. Bardziej przejmuję się swoim zdrowiem, niż zdrowiem wszystkich statystycznych obywateli.
Jakoś nie słyszałem, żeby strajkujący górnicy postulowali że np. w Szczecinie jest za drogi węgiel, nie słyszałem, że strajkujący kolejarze martwią się o biednych czekających na peronach obywateli, którzy nie dojadą do pracy, nie słyszałem żeby listonosze martwili się o niedostarczone rachunki telefoniczne dla tysięcy biednych starszych obywateli RP.
Pan dr Miś przesyła dane statystyczne średnich zarobków w naszym kraju, mam nadzieję że kierownictwo OZZL też to przeczyta i może jakieś wnioski ze swojej działalności zacznie wyciągać.
W oświadczeniu z dnia 16.05.2008r. trafne jest tylko moim zdaniem stwierdzenie: ‘Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy stwierdza, że najważniejsze cele strajku nie zostały osiągnięte’.
Ze spokojnym sumieniem (odnoszę się teraz do ostatniego akapitu oświadczenia OZZL) mogę też zapewnić wszystkich obywateli w Polsce, że zeszłoroczny strajk był największym w historii ochrony zdrowia i już nigdy się nie powtórzy. Myślę, że się nie powtórzy, bo nie ma jakiejkolwiek szansy na powtórkę takiego zrywu, nasze środowisko jest teraz jeszcze bardziej niejednorodne, przepełnione frustracją i podzielone.
Jakby było mało strajku (też w 100% niepotrzebnego moim zdaniem, w świetle zbliżających się wtedy zmian wynikających z wprowadzeniem do RP prawa unijnego o czasie pracy lekarzy), zdołaliśmy w sposób wręcz cudowny i niesamowity zmarnować jedyną szansę jaką była na przełomie 2007/2008r. wchodząca w życie nowa ustawa. Mam wrażenie że Zarząd OZZL zbagatelizował tą jedyną i niepowtarzalną ‘chwilę’ jaką mieliśmy, całe siły i działania kierując na niepotrzebny strajk, zamiast na przygotowanie się (a poprzez to nas – lekarzy) do negocjacji płacowych z początkiem roku.
Od kilku tygodni nie jestem już, wraz z grupą moich koleżanek i kolegów, członkiem OZZL. Zrezygnowaliśmy po tym, jak nasz miejscowy oddział i miejscowe kierownictwo OZZL z wielką determinacją i z wielkim zaangażowaniem poparło prośbę dyrekcji o obniżkę pensji w naszym szpitalu (jeden z większych szpitali w woj. Śląskim). Pensja dla specjalisty jest znacznie niższa, niż postulowana niedawno przez OZZL pensja dla stażysty. Ciekawe, czy i jak Zarząd Krajowy reaguje na takie kuriozalne zachowania kierownictwa oddziałów terenowych.

Pozdrawiam wszystkie Koleżanki i Kolegów po fachu, życzę wszystkiego dobrego.”

Ale się Pan wyżył na OZZL-u, Panie Doktorze, że aż strach. Na początek, wyrwał Pan z kontekstu dwa – umieszczone zresztą w nawiasach – fragmenciki z oświadczenia OZZL, i na ich podstawie próbuje Pan uogólniać i udowadniać, że „OZZL zajmuje się wszystkim, tylko nie troską o dobro lekarza”.

Pełna treść zdań, których szczątki był Pan łaskaw perfidnie wyskubać, brzmi tak: „Nadal nie ma też żadnych mechanizmów negocjacyjnego kształtowania płac lekarzy (i innych zawodów medycznych).” „OZZL w ostatnich latach, również w okresie strajków, wielokrotnie występował do Rządu z różnymi propozycjami ustalenia jakichś trwałych mechanizmów sprawiedliwego kształtowania płac lekarskich (i innego personelu medycznego).” Czy z tych sformułowań można wyciągnąć wniosek, że OZZL dba o inne zawody medyczne, a o lekarski nie?

Płace jako część systemu

Pisze Pan, że „nie jest sprawą związku zawodowego lekarzy troska o ‘inne zawody medyczne’ ani o wszystkich obywateli tego kraju”. Owszem, Związek walczy przede wszystkim o dobro swoich członków, ale czy nie zauważył Pan, że żyjemy w pewnym otoczeniu? Że wokół są różne okoliczności? I że nie da się zmienić jednej z nich bez wywarcia wpływu na inną?

Związek nie może rządowi bezpośrednio stawiać postulatów płacowych w trybie sporu zbiorowego, bo rząd nie jest pracodawcą lekarzy. Postulaty płacowe były zgłaszane w poszczególnych strajkujących zakładach. Natomiast na szczeblu ogólnopolskim można się domagać systemowego załatwienia tej sprawy. I to OZZL robi. Domagając się tego i chcąc być konstruktywnym, od razu mówi, co rozumie przez zmiany systemowe. A rozumie przez nie wprowadzenie Racjonalnego Systemu Opieki Zdrowotnej, który zawiera zarówno elementy dotyczące lekarzy, jak i pacjentów oraz wszystkich pośredników. Gdyby tego nie proponował, słusznie oskarżano by go o to, że jest jedynie roszczeniowy i destrukcyjny.

Niepotrzebne strajki

Wytyka Pan Związkowi, iż bezpodstawnie zainicjował i prowadził strajki, gdyż były one „w stu procentach niepotrzebne”. Tym samym, kilkudziesięciu tysiącom Pańskich strajkujących kolegów po fachu zarzuca Pan głupotę.

Nie zauważył Pan jednak, że gdyby nie fala strajków lekarzy z roku 2006, nie miałby Pan ustawowej, średnio 30-procentowej podwyżki? A jest to zasługa OZZL. Nie zauważył Pan, że gdyby nie fala strajków lekarzy z roku 2007, w wielu szpitalach (aczkolwiek nie we wszystkich) lekarze nie wynegocjowaliby następnych podwyżek?

Nie zauważył Pan, że gdyby nie presja strajkowa i wygrana sprawa dr. Misia (który, czego Pan nie zauważył, jest akurat pełnomocnikiem OZZL ds. czasu pracy lekarzy), to nie wiadomo, jak długo jeszcze czekalibyśmy na implementację niektórych przynajmniej europejskich przepisów o czasie pracy do prawa obowiązującego w polskiej ochronie zdrowia, o co od lat ubiegał się OZZL?

Gdzie przyczyna a gdzie skutek

Bo Pan myli przyczynę ze skutkiem, proszę Pana. To nie było tak, że zaczęliśmy strajkować, choć wielkimi krokami zbliżały się podwyżki i europejski czas pracy. Było właśnie odwrotnie: regulacja czasu pracy lekarzy i podwyżki zbliżyły się wielkimi krokami tylko dlatego, że zastrajkowaliśmy. Są kraje, które nie implementowały jeszcze unijnej dyrektywy o czasie pracy, i Polska też nie miała najmniejszego powodu, aby się spieszyć, gdyby nie strajki i fala spraw sądowych, które zainicjował OZZL. Bez strajków, tego wszystkiego o czym wyżej wspomniałem, by nie było.

Dlatego jest Pan w głębokim błędzie, uważając naiwnie, iż nowa ustawa o zozach nie została uchwalona wskutek strajków i działalności dr. Misia, a musiała powstać, bo była jedynie dostosowaniem naszego prawa do przepisów UE. Gdyby nie wydarzenia sprowokowane przez OZZL, jeszcze długo by Pan na to czekał. Nie uczestniczył Pan w różnych debatach, naradach i konferencjach (OZZL uczestniczy, a wielokrotnie sam je organizuje) oraz posiedzeniach sejmowej Komisji Zdrowia, więc nie ma Pan o tym zielonego pojęcia i dlatego może się Pan wyśmiewać do woli z dobrego samopoczucia OZZL. A to właśnie głównie dzięki uporowi OZZL-u, czego Pan nie zauważył, ma Pan teraz do dyspozycji klauzulę opt-out i 11 godzin obligatoryjnego wypoczynku co dzień.

Tu OZZL osiągnął (na razie częściowo, ze względu na opór materii) to, czego Pan nie zauważył, czyli poprawę losu Pana rodziny, dzieci, Pana „własnej wciąż przemęczonej i niedospanej osoby” oraz szansę na poprawę Pańskiego zdrowia. Dzięki podwyżkom i dzięki jako-takiemu unormowaniu czasu pracy, choć do ideału jeszcze wiele brakuje.

Chwila trwa nadal

Uważa Pan, że „w sposób wręcz cudowny i niesamowity zmarnowaliśmy jedyną szansę jaką była na przełomie 2007/2008 wchodząca w życie nowa ustawa”. Ma Pan wrażenie „że Zarząd OZZL zbagatelizował tę jedyną i niepowtarzalną ‘chwilę’ jaką mieliśmy, całe siły i działania kierując na niepotrzebny strajk zamiast na przygotowanie się (a poprzez to nas-lekarzy) do negocjacji płacowych z początkiem roku”.

Wie Pan. Kto zmarnował, ten zmarnował. Zarząd Krajowy OZZL i Zarządy Regionów OZZL przez całą drugą połowę ubiegłego roku pisały i rozsyłały instrukcje na ten temat, oraz uświadamiały każdego, kto chciał być uświadomiony. Na początku grudnia 2007r. odbył się Zjazd Nadzwyczajny, poświęcony głównie tej sprawie. Na stronie internetowej wisiały odpowiednie instrukcje i materiały, głównie pod wymyślonym przez dr. Misia hasłem „Nokaut przez opt-out”. Tego także Pan nie zauważył.

Nie zauważył Pan też i tego, iż nie wszystko jeszcze stracone. Że przecież taką akcję można przeprowadzić kiedykolwiek. Niech Pan się dogada z kolegami i koleżankami z oddziału, a najlepiej – z całego szpitala, i wspólnie wypowiedzcie klauzulę opt-out”, żądając negocjacji płacowych. Proszę bardzo. Do tego ma prawo każdy lekarz, w każdej chwili. Proszę nie zwalać na OZZL tego, co jest w zakresie Pańskich osobistych możliwości, przewidzianych nowym prawem. Jeśli się Pan zagapił i nie przygotował się Pan do tego pod koniec ubiegłego roku, to może Pan z powodzeniem zrobić to choćby dziś. Ta chwila nie była „jedyna i niepowtarzalna”, ona trwa cały czas, czego Pan nie zauważył.

Dręczenie rządów

Coś Pan wypisuje na temat danych przedstawionych przez dr. Misia i każe Pan to czytać Zarządowi oraz wyciągać wnioski, ale nie zauważył Pan, że to OZZL nieprzerwanie od 17 lat walczy o minimalne wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 2 średnich krajowych dla lekarzy bez specjalizacji, 2,5 dla jedynkowiczów i 3 średnich dla specjalistów. I że to OZZL pierwszy zaproponował te progi. Zaczynaliśmy w sytuacji, gdy wynagrodzenie specjalistów wynosiło 0,5-0,7 średniej, a obecnie niektórzy zarabiają na etacie już 2 średnie i więcej (nie wspominając o kontraktach, bo to inna para kaloszy). Tego progresu też Pan nie zauważył. A myśli Pan, że wziął się on tak sam z siebie? Że jakiś polityk z samego czubka świecznika powiedział: „O, teraz trzeba dać podwyżki lekarzom, bo słabo zarabiają”? Bzdura, proszę Pana. Żeby nie OZZL, który dręczył każdy rząd jak wrzód na dupie, nic z tego by nie było.

Nie zauważył Pan, że to OZZL pierwszy zdarł przykrywaną wstydliwie przez wszystkich zasłonę okrywającą żenujące wynagrodzenia lekarzy. To OZZL prostował i nadal prostuje fałszywe dane na ten temat, publikowane przez poszczególne rządy i polityków. To OZZL, wraz z samorządem lekarskim, uświadamiał i nadal uświadamia społeczeństwu i politykom, że sytuacja lekarzy wciąż jest zła, a samym lekarzom – że bez przerwy muszą się mobilizować do wspólnej walki o swoją godność. To OZZL pierwszy rzucił hasło: „O uczynienie zawodu lekarza zawodem wolnym”.

Nie zauważył Pan ponadto, że organizacja związkowa – samym tylko swoim istnieniem, niekoniecznie nawet aktywną działalnością – powstrzymuje pracodawców przed wieloma działaniami na niekorzyść lekarzy, które niechybnie by podjęli, gdyby nie obecność związku zawodowego i obawa przed jego reakcją?

Odcinanie opcji

Wypisując się z organizacji zakładowej, która nie spełniła Pańskich oczekiwań, wybrał Pan wyjście po najmniejszej linii oporu. Bo nie zauważył Pan w Statucie OZZL tego, że istnieje możliwość zwołania nadzwyczajnego zebrania, na którym można sobie wybrać nowe władze – takie, które „z wielkim zaangażowaniem” oprą się prośbie dyrekcji o obniżkę pensji i będą walczyć o podwyżkę. Zawsze byłoby to bardziej konstruktywne i skuteczne, niż wypisywanie się, a przez to – pozbawienie się tych praw statutowych, których Pan nie zauważył.

Nie zauważył Pan też w Statucie OZZL zapisu, że jeśli poszczególni członkowie lub organizacja zakładowa działa wbrew postanowieniom tego dokumentu, to takich działaczy można wyrzucić, a organizację rozwiązać. I to jest właśnie odpowiedź na Pańskie pytanie: „Ciekawe czy i jak Zarząd Krajowy reaguje na takie kuriozalne zachowania kierownictwa oddziałów terenowych”. Reaguje właśnie tak. Jeśli wniosek jest uzasadniony i przejdzie całą procedurę, to organizację zakładową po prostu się likwiduje. No, ale taki wniosek musi ktoś złożyć. Ktoś, kto jest członkiem OZZL. A Pan tę opcję właśnie sobie odciął.

Jeśli jeszcze czegoś Pan nie zauważył, to śmiało proszę zwrócić się do Związku ponownie. No ale zresztą, o czym by Pan mógł pisać, skoro tylu podstawowych faktów Pan nie zauważył?

Krzysztof Bukiel, szef OZZL, treść cytowanego listu skomentował krótko: – Faktycznie, teraz, gdy już coś tam udało się nam zrobić, wielu mówi, iż to by się i tak stało samo. Podobnie jak z krachem komuny: że i tak sama by upadła, więc „Solidarność” i żadne strajki nie były potrzebne.