Przedstawiamy obszerne fragmenty listu lekarza do Gazety Wyborczej:
19 lutego 2014 23:04
W odpowiedzi na „Strach umierać”
Szanowna Pani Redaktor !
Z zainteresowaniem przeczytałem Pani wywiad w sobotniej GW z prof. Zbigniewem Szawarskim. Pozwalam sobie na odpowiedź na Pani adres mailowy , gdyż z wieloma stwierdzeniami
Pana Profesora nie mogę się zgodzić, w wielu miejscach jestem skłonny przyznać Państwu rację (….).
Jestem lekarzem z 14 -letnim doświadczeniem pracy w przychodniach, szpitalach, z ukończoną specjalizacją z interny i w trakcie specjalizacji kardiologii, będąc synem nieżyjącego już chirurga. Podany przez Panią Redaktor przykład chamstwa (…) w moim doświadczeniu nie jest regułą w polskich szpitalach. Zapewne zdarzył się w rzeczywistości i niejeden podobny zdarzy w przyszłości. Ale standard relacji lekarz -pacjent- pielęgniarka jest jednak inny. (…) Częściej to ta druga strona czyli pacjent jest agresywny, roszczeniowy przychodzi z gotowym rozpoznaniem i listą koniecznych badań i leków do wypisania. Ostatnio modne stało się w publicznym systemie pisanie skarg, maili, wezwanie prasy czy kręcenie filmów z gabinetu lekarskiego. Przykład z ostatniego tygodnia: 50 -letnia pacjentka po niewielkim urazie podudzia przyszła do lekarza POZ z żądaniem wystawienia skierowania na konsultację ortopedyczną, reumatologiczną, wykonania TK, krzycząc od wejścia i nie zgadzając się nawet na zbadanie obolałego miejsca ” bo to może urazić i zaszkodzić” .(…)
Wracając do drugiego tematu poruszonego w artykule : czy medycyna to służba, powołanie czy zwykła praca? Pewnie jest wszystkim po trochu, ale w różnych proporcjach u każdego jej przedstawiciela. Są zapewne tacy, którzy traktują medycynę wyłącznie jako biznes : i co w tym złego , skoro dobrze wykonują swój fach – ratują ludzkie zdrowie i życie a przy okazji są majętni ? W greckiej wersji przysięgi Hipokratesa jest mowa o godziwym zarobku lekarza, nie o pracoholiźmie, żeby osiągnąć 2″ średnie „krajowe.
10 lat temu, tuż przed moim egzaminem specjalizacyjnym z interny moja miesięczna pensja wynosiła 1150 zł brutto, z 8 dyżurami miesięcznie ok 1800 zł netto. Trudno było przeżyć „bez wsparcia ” pacjentów, dodatkowych wizyt, kombinowania. O jakiejś książce, kursie można było pomarzyć (5 dniowy kurs usg kosztował wtedy ok 1300zł + wyżywienie). Dziś, kilka lat, po strajku, w którym wziąłem aktywny udział, moje dochody jako rezydenta kardiologii to 3000 zł netto, do tego dochodzą dyżury, prywatny gabinet, usługi i konsultacje dla innych poradni. Ile pracuję ? : ok 300- 350 godzin w miesiącu: miesięcznie zarabiam około 8000 zł netto, stać mnie na zakup książek po kilkaset
złotych, wyjazdy na dodatkowe szkolenia, kursy. Nikt nie przyjdzie do niedokształconego lekarza, nie znającego nowinek, swobodnie nie operującego nowoczesną wiedzą. Pan Profesor ma rację :
współczesna medycyna jest odhumanizowana i zbiomechanizowana- ale tego oczekują chorzy !. Moi pacjenci nie oczekują współczucia, trzymania za rękę, chcą szybkiej i precyzyjnej diagnozy, ustalenia
sposobu postępowania. To zmiana , która dokonała się jakby obok nas: syndrom czasu, technicyzacji świata, z dala od filozofii i etyki.
Nie da się dobrze wykonywać zawodu medyka nie dysponując zasobnym portfelem. A trudno to osiągnąć pracując jak mówi Pan Profesor „od 8-16″. Nasi koledzy z Czech, Słowacji, nie wspominając o innych bogatszych nacjach zarabiają wciąż 3-5 razy więcej. Mają czas na regenerację, dobrą lekturę, teatr, kontakt ze sztuką, o którym wspomniał Pan Profesor -tak potrzebny do ukształtowania „kondycji moralnej i wrażliwości etycznej.”
(…)
Lekarz jest jedynym zawodem w Polsce , w którym usankcjonowana prawnie praca trwa w sposób ciągły 24 godziny!.( a jeśli jest na kontrakcie to przynajmniej 32 godziny). Tak nie pracuje ani sędzia, policjant, ani zawodowy żołnierz, że nie wspomnę o górnikach czy nauczycielach. Każda wspomniana przez mnie „elita” ma szereg przywilejów płacowych, emerytalnych, poza medykami oczywiście. Istniejąca ustawa o zawodzie lekarza mówi, że dyżurujący medyk ma prawo do odpoczynku nocnego. Ale trudno to wyegzekwować w przeciętnym szpitalu mając pod swoją pieczą 50-70 pacjentów, czy przyjmując na izbie przyjęć ( zwanej od jakiegoś czasu z nieznanych mi przyczyn oddziałem ratunkowym).
80 chorych w ciągu doby. Łatwo o pomyłkę, błąd. Pacjentów jest coraz więcej i coraz większe są ich oczekiwania. Są coraz starsi i coraz bardziej schorowani. A stworzony system wyklucza empatię i wrażliwość, bo nie ma na to czasu. Przykład: w publicznej przychodni specjalistycznej przychodzi do mnie 50 letnia kobieta z cukrzycą: muszę zebrać cały wywiad, zbadać ją, rozpoznać główne problem, zastanowić się nad terapią, napisać recepty, zalecenia. I wypełnić tzw. dokumentację: tzn: rozpoznanie, schorzenia główne i współistniejące, zawrzeć informacje o przebytych operacjach , ewentualnych uczuleniach , szczepieniach, zażywanych lekach, zawrzeć informacje o przeprowadzonym badaniu fizykalnym, wpisać kod choroby głównej i numery procedur jeśli
zleciłem jakiekolwiek badania. Potem jeszcze szybki wgląd do prywatnego komputera na refundację leków, wypisanie recept : ze stopniem odpłatności ( polski wymysł na miarę nagrody Nobla). Mam
jeszcze nanosekundę na postawienie rozpoznania a całość porady ma zająć maksymalnie 15 minut, bo już następny pacjent dobija się zniecierpliwiony oczekiwaniem do drzwi. I tak przy każdej
wizycie. Aha: na każdej stronie dokumentacji mam wpisać imię nazwisko i pesel. Za swoją pracę otrzymuję 14,5 zł netto po zapłaceniu podatku (najtańszy fryzjer bierze dwa razy więcej mając nawet moją skromną fryzurę do opracowania). Jeśli mam kontrakt, ryzykuję wykonując tego typu „świadczenie medyczne” karę kilkuset złotych + odsetki za niewłaściwe wpisanie refundacji
medykamentów na recepcie lub karę kilku tysięcy, jeśli jakiś gorliwy kontroler z NFZ odkryje ” błąd w dokumentacji”. A w nagrodę mam niezadowoloną pacjentkę, którą szybko „zbyłem.”
(…) . A jak to wygląda w komercyjnej poradni, gabinecie: tak samo, tylko czas poświęcony pacjentce jest 3 -4 razy dłuższy, ja jestem zadowolony z dobrze wykonanej pracy i płacy (z reguły 4-5 krotnie wyższej). A pacjentka jest zadowolona z medyka , który poświęcił jej problemom właściwą wagę , okazał zainteresowanie i empatię. Tego chyba oczekuje Pan Profesor jak potencjalny pacjent . Ale to właśnie komercja w medycynie umożliwiła powrót do normalności, dobrych standardów.
Publiczne szpitale są w większości źle zarządzane przez niekompetentnych ludzi, głównie z klucza
politycznego, źle zorganizowane, z przerośniętą do niebotycznych granic administracją. Personel medyczny jest systematycznie zmuszany do coraz większej pracy w okrojonych zespołach. Ostatnie 10 lat przekonały wielu ordynatorów, że holistyczne leczenie, kompleksowe podejście do pacjenta jest „archaizmem”. Przecież fundusz zapłaci tylko za jedna chorobę, po co więc leczyć wszystko? (…)
Czytając wywiad z Panem Profesorem nie mogłem dopatrzyć się źródeł kryzysu dzisiejszej medycyny pozbawionej „twarzy” empatii ? A problem tkwi w polityce- tu zgadzam się z Panem profesorem. To komunistyczne rządy zmieniły obraz medycyny kiedyś, a dziś suche urzędnicze regulacje odarły ja z resztek dawnej aury. (…) Chęć utrzymania przywilejów socjalnych przez poszczególne grupy zawodowe i słabość tchórzliwych i kłamliwych polityków niszczą życie publiczne. (…) Politycy wszystkich opcji od lat boją się choćby tknąć cokolwiek w medycynie, bo każda zmiana może oznaczać spadek w słupkach poparcia społecznego. (…) Trzeba stworzyć nową klasę polityczną , ludzi zdolnych do działań , nie ulegającym emocjom i i naciskom, ale to chyba trudniejsze niż wynalezienie penicyliny.
Kończąc mój list chciałem dodać optymistyczny akcent: na studia medyczne w naszym kraju dostają się najlepsi uczniowie szkół średnich, inteligentni, zdolni, liczba kandydatów na jedno
miejsce przekracza co roku kilkanaście na jedno miejsce. Wybierają medycynę z uwagi na atrakcyjność zawodu, ciekawą pracę, pewność zatrudnienia zapewne częściej niż z samarytańskiej chęci pomocy bliźnim. Mnie nie martwi ich motywacja, bo sam pewnego dnia porzuciłem myśl zostania romanistą wybierając lekarski fartuch. Ważne, że dobrze będą wykonywać swoja pracę. (…) .
Lekarz Przemysław Smolik